Góry stawały się coraz bardziej ostre i wykontrastowane. O dziwo jak już wspomniałem cirrusy stworzyły wspanałą poświatę dzięki, której można było oglądać to przedstawienie.
Opis szczytów znajdziecie w kolejnym artykule. Natomiast tutaj jeszcze parę fotek z tego wieczoru.
Sprzęt Canon EOS 750 D + Canon 75-300 EF.
Byłem bardzo zaskoczony faktem, że księżycowa poświata tak bardzo podświetliła horyzont, że Tatry pokazały się wcześniej niż dopiero przy zetknięciu z Księżycem. Zacząłem więc trzaskać jak głupi mniej więcej na tych samych parametrach f=5,6, ISO 1600 1s bez stackowania bo nie było na to czasu.
W końcu kwadra zetknęła się z Tatrami!
Księżyc zbliżał się coraz bardziej do linii horyzontu a katecholaminy we krwi coraz bardziej rosły gdyż pojawiły się cirrusy gdzieś nad Tatrami, które jak się potem okazało jeszcze bardziej pomogły podsycić kontrast. W końcu zaczęło się coś pokazywać przy ISO 1600 i czasie 1s co niestety dla matrycy APSc w Canonie to ogromne wyzwanie gdyż szum pojawia się niemal wszędzie no ale trudno trzeba to przełknąć.
Używając Peakfindera można wyhaczyć czasami niezłe cudeńka. Odkąd poznałem własciwości tej zacnej aplikacji zacząłem wyszukiwać miejsc, z których można by zobaczyć na przykład zachód Słońca lub Księżyca za Tatrami.
Tak było również i w tym przypadku. Dnia 16 września 2018 szykował się niezły spektakl z podrzeszowskiej Magdalenki - bagatela 174 km w linii prostej do Vysokiej!
Na miejscu, które opiszę bliżej w następnym artykule bylem już o 22, żeby złapać ostrość obiektywu na Księżyc, no i czekamy.....
Tak poglądowo przedstawia się symulacja zachodu z Magdalenki według Peakfindera. Przy używaniu tej aplikacji może mylić numeracja miesięcy gdyż wrzesień dla niego to 8 a grudzień to 11 natomiast styczeń to 0. Ale nie przeszkadza to w niczym.